No i zaczęliśmy nowy rok 2008. Dość zaniedbałem ten blog, ale cóż, czasami lepiej pomilczeć niż pisać tak, aby niczego nie powiedzieć. Święta minęły, sylwester również, lecz do Warszawy oprócz symbolicznej warstwy śniegu, biały puch nie dotarł, a szkoda, bo jednak w szarych betonowych miastach łatwiej przeżyć zimę, kiedy cały brud oraz trawę sprawiającą wrażenie gnijącej, przykryje spora warstwa białego puchu - wtedy nastrój znacznie się poprawia, nie tylko w świątecznym czasie. Teraz dopiero zdałem sobie sprawę, że zdjęć w takiej scenerii nie potrafię robić, a może to tylko kolejna moja wymówka zapadnięcia w senny jesienno-zimowy letarg...
Na sylwestra w sumie nigdzie nie byłem, gdyż grypa akurat w ten czas musiała mnie akurat dogonić - choć i tak w sumie nigdzie nie miałem ochoty się wybierać. Patrząc po sobie i znajomych, kiedy człowiek młody, traktuje każdego sylwestra nie tylko jako kolejną okazję do spotkania się ze znajomymi, ale naprawdę wierzy, że Nowy Rok w magiczny sposób przyniesie w naszym życiu zmiany, jednak z czasem wyzbyci z tego poczucia, odbieramy tylko jako kolejną zmianę kalendarza wiążącą się jedynie z dodatkową jedynką dodaną do naszej liczby lat. Gorzkie to przemyślenia, ale z odrobiną naiwności zwale go na brak śniegu w naszym mieście...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz